niedziela, 29 sierpnia 2010

Dzien 2.

Spalismy do 9. Grzebalismy sie ze sniadaniem i kawa do 11. Wreszcie ulica Tumaniana doszlismy do placu Opery, zachwycalismy sie rozlicznymi pomnikami od Chaczaturiana do Babajaniana, az doszlismy aleja Masztoca pod gore do wielkiego budynku na wzgorzu, zwanego Matenadaran. Ze wzgorza ujrzelismy cudny widok na Ararat, ktory z chmur sie odslonil i gorowal nad panorama miasta. Matenadaran (znaczy: archiwum ksiag) to unikalna skarbnica pismiennictwa ormianskiego. Jak Masztoc wymyslil alfabet ormianski, mnisi ormianscy zaczeli przepisywac wszelkie madrosci z calego swiata na swoj unikalny jezyk. Dzielo to trwalo ponad tysiac lat. Mysli Arystotelesa, biblie w tlumaczeniach z syryjskiego i greckiego, historia Armenii, dziela filozoficzne, matematyczne i medyczne, na skorze cielecej i pergaminie, szkarlatnymi i zlotymi barwnikami misternie malowane miniatury - zwiedzalismy z mlodziutka przewodniczka, ktora nam objasniala zawile tajemnice budowania skrosnych indeksow do ksiag Nowego Testamentu.

Potem spacer w dol aleja Masztoca i nowoczesna Polnocna Aleja az do Placu Republiki. W kafejce odswiezylismy sie frappe i lodami, a ja spod wifi wyslalem zdjecia. Nastepnie wizyta w Muzeum Historii Armenii - od prehistorycznych czasow az po okropnosci ludobojstwa i pogromu tureckiego. Straszliwe zniszczenia tysiecy unikalnych na dzis swiatyn armenskich, ktore sie po tureckiej stronie zostaly celem cwiczen artyleryjskich. Szkoda, ze napisy angielskie byly tylko sporadyczne i tylko w czesci wystaw; wiekszosc tylko w kryptograficznym alfabecie ormianskim, czemu dalismy wyraz swego zalu we wpisie do ksiegi pamiatkowej.

Wreszcie powrot do domu. Dzis obiad wypadl w restauracji kaukaskiej, i z duzo lepszym efektem niz w rosyjskiej. Objedlismy sie potrawami ormianskimi glownie na bazie baraniny, do tego piwo z Gyumri, az niektorzy z nas nie mogli sie ruszac.

Wieczor zamknelismy w domu pogaduchami przy czerwonym winie z granatow...

Krzysztof

Brak komentarzy: