czwartek, 26 marca 2009

Dzien 1 - Damaszek

Przylecielismy w nocy. Odebral nas arabski pilot Naser swietnie
mowiacy po polsku bo studiowal - chyba w naszych latach - na
Politechnice Warszawskiej na MELu. Zajechalismy 15 km za miasto do
nowego hotelu i wreszcie padlismy do lozek.
Rano po sniadanku do miasta, gdzie zatrzymalismy sie pod pomnikiem
Saladyna (na zdjeciu). Stamtad przez slynne "suki", czyli kryta
sklepionym dachem ulice wypelniona po obu stronach sklepami pamiatek,
strojow, materialow, ale tez przypraw, owocow, zabawek, z tlumem
przekupniow i kupujacych... Oczywiscie wschodnie stroje, kobiety w
dlugich szatach, z roznym stopniem zasloniecia twarzy, mezczyzni w
zawojach na glowach... Szukalismy okazji do reportazowych zdjec z
ukrycia, dopoki sie nie oswoilismy z tymi klimatami. Wreszcie
doszlismy do dzielnicy meczetow. O tym za chwile, bo z mojego iPhona
moge wyslac tylk jedno zdjecie na raz.

Brak komentarzy: