Znow wspinaczka serpentynami wsrod wawozow wyschnietych rzek, widoki
marsjanskie, gdzieniegdzie wsrod gor koczowiska beduinow z owcami,
kozami i wielbladami, w zyzniejszych dolinach zielenia sie pola uprawne.
Zmierzcha sie, zrywajacy sie wiatr wznosi tumany pylu piaskowego,
przejezdzamy przez mala burze piaskowa. Ostatni etap jest dluzszy,
wiec zatrzymujemy sie na maly posilek w batze przy sklepie ze znanymi
juz pamiatkami.
Ela coraz lepiej sie asymiluje z miejscowymi zwyczajami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz