piątek, 19 marca 2010

Chitwan

Pierwsza atrakcja w Chitwan to rejs dlubanymi pirogami po rzece.
Podgladamy ibisy, czaple, kormorany, a takze na drzewach malpy i na
brzegu wylegujace sie krokodyle. Bliskosc przyrody niezapomniana.
Teleobiektyw sie sprawdzil.

Potem krotki spacer do farmy sloni, gdzie sie je hoduje na potrzeby
turystow i trenuje w tym celu.

Potem przejazdzka sloniami po dzungli. Czterech turystow wsiada do
czterech rogow kolyski umocowanej na slomianej poduszce na grzbiecie
slonia, a karnacy prowadza je w sobie tylko znane miejsca, gdzie mozna
podgladac niebardzo plochliwe sarny, daniele, jelenie, ptaki no i
wreszcie glowny cel wyprawy: nosorozce; tak, byly! Po drodze
przechodzimy pare razy w brod przez rzeke. Tutejsze zwierzeta sa chyba
oswojone i nie plosza sie na widok sloni. Pod koniec spaceru slonie
trabily bardzo glosno, a jeden nawet sie znarowil i zerwal do biegu;
czworka tam dosiadajaca najadla sie niezlego stracha! Zdretwiali od
siedzenia w ciasnym koszu ale ze spelnienionymi marzeciami, ledwo
zsiadamy ze sloni (sluzy do tego specjalny podest) i wracamy do domu.

Jakiz kontrast tej oazy tropikalnego spokoju do wrzaskliwego
zatloczonego Varanasi!


Krzysztof

Brak komentarzy: