piątek, 19 marca 2010

Z Chitwan do Pokhary

Dzien przejazdu przez cudne kaniony rzek Trisuli i Marcali w gorach
Siwalik. Natychmiast przypomina sie nam Czarnogora, tylko tu rzeki
szersze niz Tara czy Moraca, wijace sie meandrami wsrod skalistych
zboczy; zalesione gory pietrza sie coraz wyzej, a szosa wykreca
serpentynami pozwalajac podziwiac coraz to nowe widoki. Od Czarnogory
krajobraz rozni sie tarasowymi uprawami pol ryzowych rozkladajacych
sie zakolami na zboczach, bardziej tropikalna roslinnoscia i
kapliczkami bogow hinduskich i buddyjskich o charakterystycznych
wiezyczkach.

Dojezdzamy do miejsca, skad startuje popularny splyw rzeka Trisula.
Chetnych bylo 12 osob, my tez oczywiscie ostrzylismy sobie zeby na te
atrakcje. Schodzimy nad kamienisty brzeg rzeki, zostajemy ubrani w
kamizelki ratunkowo-ochronne oraz kaski. Sternicy usadzaja nas na
gumowych pontonach po szesc osob, instruuja o komendach i sposobie
wioslowania i plyniemy. Wzialem tylko maly aparacik, zawiniety w
torebke foliowa.

Podziwiamy te same widoki tylko z dolu, ale zaraz katarakta, sternicy
wykierowuja na nurt i daja haslo "full ahead", a my poczatkowo
nieskladnie jako przypadkowa zaloga, a potem z coraz wieksza wprawa
machamy wsciekle wioslami nadajac ped lodzi pozwalajac jej przedostac
sie przez bystrza. Zachlapanie w tak upalny dzien jest tylko
przyjemnoscia.

Na leniwych odcinkach plyniemy swobodnie, podziwiamy widoki, wyciagamy
aparaty i robimy zdjecia. Spiewamy piesni zeglarskie i ludowe, a
sternicy prezentuja swoje melodie. Scigamy sie z druga ladzia, a przy
zrownaniu ochlapujemy sie wioslami.

Przez rzeke kilkakrotnie przerzucone sa mostki linowe; na jednej z
nich wypatruja nas nasi towarzysze, co autokarem wracali do mety
raftingu. My akurat przedzieralismy sie przez kolejne bystrza; beda
swietne zdjecia!

Wreszcie dosc juz zmeczeni, mocno zmoczeni ale bardzo dumni z siebie
doplynelismy do celu, gdzie czekala juz na nas cala reszta no i
wliczony w cene raftingu lunch w przydroznej restauracji.

No i jedziemy dalej, wspinamy sie coraz wyzej, podziwiamy jak we
wsiach i miasteczkach potrafi byc czysto i schludnie, no i jestesmy
juz coraz blizej Pokhary.

Jestesmy w hotelu nad jeziorem pod gorami ktorych teraz nie bardzo za
mgla widac, i jest wreszcie wi-fi!

Krzysztof

Brak komentarzy: