czwartek, 25 marca 2010

Delhi z powrotem

Wylot z Kathmandu:
- przeswietlenie wszystkich bagazy i kontrola osobista przy wejsciu na
lotnisko, bagaze ometkowane;
- odprawa bagazu;
- kontrola paszportowa;
- oczekiwanie w strefie wolnoclowej, nareszcie prawdziwe espresso;
- przeswietlenie bagazu pokladowego, kontrola osobista, weryfikacja
zawartosci bagazu pokladowego, torebek i sprzetu foto; metki
ostemplowane, naklejone banderole;
- przejazd busem do samolotu;
- przed wejsciem na samolot postawiony baraczek, tam ponowna kontrola
osobista i bagazu;
- wreszcie na pokladzie.

Lecimy poczatkowo wzdluz Himalajow, rozpoznajemy znane szczyty
wystajace z gestszych niz wtedy chmur. Za chwile widoki zasnuwaja sie
mgla.

Dolatujemy po poltorej godziny do Delhi, odprawe paszportowa blokuje
grupa chyba Afganow - wysokich, brodatych, w pasterskich zawojach,
podchodzacych do odprawy ze swoimi zonami od stop do glow na czarno,
odslaniajacych jedynie na chwile weryfikacji tozsamosci twarz spod
chusty tak, aby nikt procz odprawiajacego nie zobaczyl. Ich
niezliczone dokumenty sprawdzane sa wielokrotnie, a my probujemy
szczescia w innych kolejkach...

Wreszcie po wszystkim, witamy naszego kierowce z busem, pedzimy do
miasta - tylko im blizej hotelu, tym uliczki wezsze, scisk coraz
wiekszy, w koncu gdy na uliczce rozkopanej z jednej strony, z autami
poparkowanymi po drugiej stronie, pelnej motorow, riksz i tuk-tukow z
obu stron wciskajacych sie w kazda wolna luke, naprzeciwko nas pojawil
sie juz drugi autobus - bo z pierwszym sie rozminelismy, troche sie
cofajac, troche rozstawiajac riksze z pomoca pomocnika i motory z
pomoca rikszarzy - to przy tym drugim - jak sie okazuje, tez z Polski,
wlasnie zaczynali swa przygode indyjska - wysiedlismy i dotarlismy do
nieodleglego juz hotelu pieszo.

Kolacja, bo wszyscy zglodnieli, uroczyste pozegnanie naszego lokalnego
mlodego i ambitnego pilota ktory nam caly czas towarzyszyl, ostatni
wspolny wieczor przy rumie Ghurkow przywiezionym z Nepalu w gronie
naszej zgranej szostki, w koncu idziemy spac.

Jutro pobudka 4:45, wyjazd o 6:00 i na lotnisko - i wreszcie do domu.

Wyjazd przekroczyl nasze oczekiwania pod wszystkimi wzgledami.


Krzysztof

Brak komentarzy: