czwartek, 25 marca 2010

Kathmandu - Patan

Patan to miasto w bezposrednim sasiedztwie Kathmandu. W kazdym z tych
miast, jak i w Bhaktupar, jest w centralnym punkcie starego miasta
wielki plac zwany Durbar Square - Plac Palacowy.

Juz nie mam slow, zeby to opisac. Moge tylko tak: Durbar Square w
Patanie to tak jak w Bhaktuparze do kwadratu, a w Kathmandu - jak do
szescianu.

Palace z pietrami kolumn, swiatynie na piramidach z wejsciem
strzezonym przez szpaler sloni, smokow, harpi, gryfow i innych
stworow, porozstawiane w nieuporzadkowanym ukladzie na placu, pagodowe
dachy na rzezbionych w pajakowate wielorekie wcielenia Wisznu
podporach, smukle obeliski z figurami wladcow w zbrojach i helmach, a
nad ich glowa chroniacy od zla parasol badz strzegaca od wrogow kobra;
nieprawdopodobna w szczegolach snycerka okien, moge tak pisac i pisac
i nie opisze. Pomiedzy tym trabiace motory, tragarze z olbrzymimi
pakami towarow zawieszonych na pasie na czole przytrzymywanym rekami,
riksze obwozace turystow, wierni obchodzacy wszystkie swiete miejsca i
wykonujacy zlozone procedury modlitewne, stada golebi zrywajace sie do
lotu, zastygla krew w rowkach bruku z niedawnej ofiary cielat i kozlow
dla krwawej Kali. Jej wielki oltarz z olbrzymim posagiem obsmarowanej
na czerwono rytualnymi farbnikami groznej postaci trzymajacej stope na
pokonanym przeciwniku, wielki miecz w jednej z wielu rak, dyndajacy u
pasa naszyjnik z czaszek, grozne bialka oprawionych czarna obwodka
oczu, pioropusz zmierzwionych wlosow i wysuniety zlowrogo jezor - tak
wyglada ta czczona bogini domagajaca sie ofiar, a wierni podchodza do
niej, wykonuja czolobitne gesty, palcem pobierajac czerwien z jej
postaci i znacza slad na czole; z boku koziolek przykuty przy jej
oltarzu, czekajacy w spiekocie na swoj los.

W Patanie nawiedzilismy wnetrze jednej ze swiatyn klasztornych, w
ktorej odbywal sie wlasnie obchod dokonywany przez wybranca -
pomazanca, 12-letniego mnicha wybieranego co miesiac, ktorego
nadejscie obwiescili strzegacy porzadku, odsuwajac turystow i wiernych
na bok; on wyszedl z jednego wejscia na dziedziniec, w mnisich szatach
obszedl z nawiedzonym wzrokiem srodkowy oltarz i wyszedl z drugiej
strony. W pomieszczeniach klasztornych wierni i mnisi przy lawach
modlacy sie i czytajacy mantry.

W Kathmandu odwiedzilismy swiatynie zywej bogini Kumari, ktora
wybierana jest wedlug skomplikowanych przymiotow jako czteroletnia
dziewczynka i czczona jako bogini az do osiagniecia dojrzalosci
okreslonej przez pierwsze krwawienie; prosbe naszego miejscowego
przewodnika ( pochodzacego z kssty braminow) przekazano sprawujacym
opieke, wszyscy stojacy na dziedzincu zastygli w bezruchu pochowawszy
aparaty, a w jednym z rzezbionych okien otworzyly sie okiennice i
ukazala sie piecioletnia dziewczynka w czerwonej sukni z pomalowanymi
na czarno oczami, z niesmialym usmiechem pozdrawiajaca swoj wierny lud.

Pora konczyc. Ostatnie zakupy, pierozki momo w lokalnej restauracyjce
kolo hotelu, pogaduchy przy wieczornej "kuracji zoladkowej", pakowanie
na droge i spac.

Dzis juz czwartek, o 11 jedziemy na lotnisko i lecimy do Delhi, tam
ostatni nocleg i odlot do Helsinek wczesnie rano. Wieczorem w piatek
bedziemy w Warszawie.

Krzysztof

Brak komentarzy: