Najpierw na zachod do Areni, gdzie sliczny kosciolek Matki Boskiej goruje na wystepie skalnym nad wioska. Wokol cmentarz z chaczkarami z IV w. i grobami jeszcze wczesniejszymi, ale tez grupowym grobem wspolczesnym zolnierzy z 1992 r. z wielkimi portretami na litografiach na pionowych plytach: z frontu portrety cywilne, z tylu w mundurach z karabinami...
Potem niesamowicie pieknym kanionem o skalach prawie jak w Petrze dojechalismy do klasztoru Noravank, cudnie polozonego wysoko na polce skalnej, w doskonalym stanie, z cudnymi plaskorzezbami mistrza XIV w. Momika. Zdjec co niemiara.
Wracamy i z powrotem na wschod - zaopatrzylismy sie na przydroznym bazarze w wino na wieczor domowego wyrobu. Dalej dojechalismy do rzeki Arpy i polna droga dotarlismy do sredniowiecznego mostu kamiennego. Oczywiscie skrecilem panoramke...
Jedziemy dalej! Dopiero trzecia, wiec jeszcze skoczymy do Dzermuka, gdzie pierwotnie planowalem baze noclegowa. Wspinamy sie na plaskowyz nad kanionem i tylko z gory mozemy podziwiac klasztor - twierdze Gndevank z murami i basztami obronnymi okalajacymi budynki klasztorne.
Wreszcie docieramy do Dzermuka, tam jemy obiad i spacerujemy po uzdrowisku jak za najlepszych sowieckich czasow. Pijemy goraca wode zrodlana pod arkadami kolumn. Potem zjezdzamy za mostem na dol do kanionu o niesamowitych bramach z litej graniastej skaly i docieramy do wodospadu Tsopk, splywajacego welonami wody po wyoblonej czarnej skale.
Zmrok juz, pora wracac! Znowu po ciemku wracamy do domu i tym razem przy koniaczku Arami dopelniamy dnia. Uff!
Krzysztof
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz