piątek, 29 sierpnia 2008

Dzien 13.

Na sniadanko grysik dla niemowlat i w droge - do monastyru Ostrog!

W Czarnogorze jest wszedzie blisko, a dzieki pieknym widokom droga uplywa ciekawie, jedynie rejon Podgoricy jest plaski i nieatrakcyjny.

Dojechalismy predko do Danilovgradu i potem az pod Niksic, tak aby tuz za tunelem skrecic w prawo i zobaczyc slynny Carev Most z 1896 r. Wyglada rzeczywiscie imponujaco, odchodzi w bok od drogi ktora dojechalismy, wiec skrecilismy nan specjalnie, aby sie nim przejechac, ploszac po drodze chmary ptakow z okolicznych lak ktore krazyly nad nami jak z filmu Hitchcocka.

Dalsza droga od mostu w strone monastyru - rzadko uczeszczana - o fatalnej popekanej nawierzchni, choc bardzo malownicza, ale zapomniala ze kiedys byla asfaltowa. Ominelismy na wzgorzu wioske w ktorej chyba wszystkie posesje byly opuszczone, przejechalismy nad torem kolejowym ktory biegl pod nami w tunelach, i po 10 km dotarlismy do wlasciwej drogi do monastyru.

Tu juz droga lepsza, ale tylko poczatkowo, za chwile bardzo kreta, waska i stroma, z betonowo wykonczona krawedzia tuz nad przepascia, na ktora trzeba bylo nieraz najezdzac prawym kolem przy mijaniu aut zjezdzajacych z gory. W polowie drogi utknal zjezdzajacy autobusik, ktoremu pekla opona - auta omijaly go na zmiane. Wreszcie plac z pamiatkami i kafejkami, potem plac dolnego monastyru, spojrzenie w gore i decyzja: jedziemy dalej!

Droga na gorny wlasciwy monastyr byla nawet lepsza niz ta dolna, i wkrotce skierowano nas na parking przed koncem drogi, tak ze ostatnie dwa zakrety pokonalismy po schodkach w poprzek zakretow jak prawdziwi pielgrzymi. Po wejsciu monastyr rzeczywiscie przedstawia sie imponujaco, wklejony w skale. W kolejce pielgrzymow nawiedzilismy najwazniejsze pomieszczenie z miniikonostasem i trumna ze szczatkami sv.Vasilija, przy ktorej mnich daje ucalowac krzyz. Potem schodami na gore, poprzez pietra mieszkalne michow, az na najwyzsza wieze, skad zdjecia i krotka modlitwa. Wreszcie na dol do wyjscia i to juz wlasciwie wszystko.

Wczesniej, po minieciu Carev Most, a potem po zjechaniu z monastyru do pamiatek dopadla nas ulewa i nawet burza gradowa z piorunami ktora caly czas krazyla wkolo nas. Temperatura spadala z dusznych 32 do rzeskich 14 stopni w ciagu kilkunastu minut. Pomimo ulewy obserwowalismy na przeciwleglym zboczu unoszace sie dymy tlacych lasow.

Zjedlismy na obiad zupke cieleca w restauracji Konoba na koncu drogi dolnej, ja zamowilem jeszcze kotlet Karadzordzije - zawijany sznycel nadziewany twarogiem, zapanierowany i zapekany, na pewno bardzo dobry, ale zbyt wymagajacy dla mojego skolatanego zoladka. Wychodzac spotkalismy obladowanych plecakami i namiotami dwoch chlopakow z Polski, ktorzy podrozowali po Macedonii i Albanii od poczatku sierpnia i szukali okazji podwiezienia do kanaku - domu pilegrzyma powyzej dolnego monastyru. Niestety, tylko wymienilismy wrazenia i pojechalismy dalej.

Droga powrotna minela szybko, po minieciu Podgoricy podziwialismy cora czestsze cyprysy i pinie rosnace na przydroznych polach i gorach. W Virpazarze jeszcze zrobilismy wieczorny spacer - coraz bardziej nam sie on podoba, w licznych knajpkach tetni zycie, a wieczorem do snu sluchalismy nawet kameralnego trio jazzowego!

Brak komentarzy: