czwartek, 21 sierpnia 2008

Dzien 5.

Po porannym sniadaniu (omelet with ham) i codziennym spakowaniu (z bagazami obracam do auta dwa razy), dalej w droge! Kontynuujemy doline Ibar, zachwycamy sie widokami podobnymi do slowackich, podziwiamy w oddali majestatyczne szczyty chyba gor Komovi. Po drodze urokliwa cerkiewka sw.Ivana, z cmentarzykiem, w trakcie rekonstrukcji, z ponumerowanymi kamieniami. Wdalismy sie w rozmowe z dziewczyna ktora maluje wewnatrz freski. Jest po czarnogorskiej ASP i szkole ikonopisania w Jekaterynburgu.

Mijamy Mojkovac i z nieznanych przyczyn moja nawigacja odmawia mi posluszenstwa; twierdzi ze nie widzi GPS. Do Slowacji korzystalem z Automapy, na Wegrzech przesiadlem sie na iGo8, ktore ma pokryte Balkany. Jest chyba lepiej zaprojektowane niz Automapa, z bardziej przejrzystym i dajacym wiecej mozliwosci trybem ksztaltowania trasy; doswiadczenia z Serbii pokazaly jednak, ze trzeba zaproponowana trase scisle skontrolowac. Tym razem przesiadlem sie na OziExplorer, do ktorego mialem wgrane sciagniete z sieci mapy topograficzne Czarnogory w skali 1:25000. Ozi nie robi nawigacji, ale polaczyl sie z GPSem bezblednie i swietnie pokazuje biezaca pozycje na mapie oraz przejechany slad, przeskakujac z arkusza na arkusz. Trasa byla prosta i znana z wczesniejszych przygotowan, ale lubie wiedziec gdzie jestem i co bedzie za zakretem. W ten sposob wjechalismy wreszcie w kanion Tary.

Jest on poczatkowo rozlegly i szeroki, ale szybko - po ominieciu doplywu Bistrica - staje sie coraz glebszy i bardziej stromy, o majestatycznych, skalistych i zalesionych skalach. Podziwiamy unikalna odmiane sosny czarnej - jest tu park Crna Poda - o masztowych pniach i warstwowych pietrach korony, jak w gigantycznych skrzypach. Z oddali, porastajac nawet pionowe skaly, tak wlasnie wygladaja.

Liczne parkingi prowokuja do czestych zatrzyman i podziwiania fantastycznych widokow. Przy takich okazjach nowe spotkania: z rodzina z Krakowa, ktora podrozuje juz od poczatku lipca i przyjechala z Albanii; w przydroznej kafejce (gdzie postanowilismy sprobowac specjalow czarnogorskiej kuchni) z samotnym turysta z Holandii, ktoremu opowiadamy o black pine (crna poda) i na swoich mapach pokazuje mu jak trafic do kanionu Nevidio. Ostrzegamy go przed czarnogorska policja ktorej tu wiele, pilnujacej predkosci, a on na to ze sam jest policjantem i w razie czego wyjmuje odznake mowiac: "koliega". Na jednym z postojow schodzimy nad szmaragdowa wode, podziwiamy refleksy swiatla odbitego od wartkiego nurtu na przybrzeznych skalach, ja decyduje sie na kapiel a wlasciwie obmycie sie w gorskiej wodzie, wedrowka na bosaka po zielonym (!) piasku i kolorowych kamieniach oraz wejscie do zimnej wody przypomina mi kapiel w Islandii. Ela ofiarnie idzie po recznik do samochodu. Orzezwieni, ruszamy dalej.

Coraz wyzsze gory, coraz bardziej strome skaly, liczne tunele, sciany przewieszajace sie nad szosa; GPS nawet na otwrtej przestrzeni, ale za sciana skalna, potrafi zanikac. Wreszcie w oddali widzimy jak z filmowej scenerii majestatyczny most na Tarze. Dojezdzamy, robimy postoj, spacer w upale wzdluz mostu (po zbudowaniu najwyzsza konstrukcja zelbetowa), zdjecia widokow gorskich i rzeki ktora plynie gleboko w dole. Most jest lukowo w planie wygiety, jego ostatnie najdluzsze przeslo wpiete wprost w skale, stwarza to okazje do fotogenicznych ujec.

Pora na ostatni odcinek drogi do Zabljaka. Lagodnymi serpentynami wznosimy sie w gore, jak pokazuje Ozi z 850 na 1150 m, dojezdzajac do pierwszych zabudowan Zabljaka. W jednym z domow przy bocznej drodze znajdujemy pokoj, targujemy cene z 10 do 8 € od osoby (lazienka niewykonczona), placimy za 4 noce. Nie zalezy nam na standardach, tylko na spokoju i sielskiej atmosferze z dala od turystycznego zgielku. Wreszcie osiagnelismy pierwszy cel naszej wyprawy!

Po rozpakowaniu robimy jeszcze wypad do Zabljaka po zakupy; trzech policjantow kreci sie po centrum, pracowicie wypelniajac sluzbe. Probujemy zrobic rekonesans wieczorny nad Crno jezero; mozna dojechac autem, choc droga w przebudowie. Na koncu jednak okazuje sie ze trzeba placic za wstep po 2€ i od auta za parkowanie 2€ i przejsc 700 m. Bylo zbyt pozno i bylismy zbyt zmeczeni wrazeniami dnia, aby z tego skorzystac. Wrocilismy do naszej kwatery na kolacje i spac; jeszcze tylko wieczorne ladowanie wszystkich bateryjek i wybieranie zdjec, a teraz juz porany wpis do bloga, gdy Ela jeszcze spi. Slonce juz swieci prze okno, bedzie piekny dzien!

Brak komentarzy: