piątek, 22 sierpnia 2008

Dzien 6.

Sniadanie tym razem zrobilismy sami i zgodnie z planem wybralismy sie na Curevac. Oziemu pokickaly sie mapy, wiec Ela z mapa papierowa Durmitoru robila za GPS. W Zabljaku skrecilismy z glownej ulicy w prawo w dol przy bazarze (jest tu w czwartki) i waska szosa ale z dobrym asfaltem ruszylismy na PnPnZ najpierw przez zabudowania (duzo sie buduje nowych domow, pewnie w przewidywaniu ruchu turystycznego, choc miejscowi narzekaja ze turystow malo), potem droga wije sie przez zdrowy swierkowy las, wreszcie widzimy drogowskaz do szlaku: Vidikovac. Domyslamy sie ze chodzi o punkt widokowy, parkujemy auto przytulajac sie do lasu i ruszamy na szlak oznakowany czerwono-zielonymi znakami na kamieniach.

Wkrotce wychodzimy na otwarta przestrzen, dochodzimy do krawedzi wzgorza Curevac i zamieramy z wrazenia. Pod nami widok jak z samolotu na Tare wijaca sie 1000 m ponizej. Obok skalna sciana, do ktorej przytulaja sie wystajace z niej czarne sosny. Dalej krajobraz na gory Durmitoru: widac Velki Stuoc i caly rzad pasma gorskiego az do wlotu kanionu Susica. Tara ma w tym miejscu zakret, wiec widok jest fascynujacy. Pogoda swietna, wrecz upalna. Szukam miejsca na rozstawienie statywu do panoramy na skalnej polce wystajacej obok i nieco ponizej glownej sciany. Najciekawsze panoramy nie sa z samego szczytu, bo polowe przestrzeni zajmuje niebo; zawsze szukam miejsc ponizej. To bylo idealne, tuz nad przepascia, z wypietrzeniem Curevaca po prawej i z gorami Durmitor po lewej.

Przygotowania do panoramy - ustalenie parametrow ekspozycji, montaz konwertera szerokokatnego 22 mm, aparatu do glowicy obrotowej, glowicy do statywu, rozstawienie statywu, obciazenie plecakiem ze sprzetem foto, zajmuja troche czasu. Ela czeka na wyzszej czesci az ja skoncze. W miedzyczasie na szczyt wchodzi wycieczka emerytow slowenskich, ktorych mijalismy na szosie. Zaczynam ujecia, najpierw zenit pionowo w gore, potem dwa rzedy po 8 zdjec pod katem +30 i -30 w kierunkach co 45 stopni. Nie moge obchodzic statywu dookola ze wzgledu na przepasc, wiec staje z boku poza polem widzenia i wciskam spust w ciemno ufajac w zapadkowy mechanizm glowicy. Wreszcie nie ruszajac sie odkrecam statyw, odrzucam go za siebie i z aparatem z przymocowana jeszcze glowica robie z rozstawionymi nogami, wyciagnietymi rekami zdjecie zamykajace panorame pionowo w dol, fotografujac akurat swoj cien.

Skladam sprzet, dolaczam do Eli ktora czeka na mnie i na wycieczke Slowencow co wlasnie opuscila szczyt, stajac sie przedtem sztafazem w mojej panoramie. Wspinamy sie i my na najwyzsze miejsce, robimy sobie zdjecia, podziwiamy jak z samolotu kosciolek z cmentarzykiem, szalasy pasterskie, drozke wijaca sie do wsi i przede wszystkim szmaragdowa Tare, choc z tej wysokosci kolory nie sa tak klarowne. Szczesliwi wracamy do auta, napawajac sie miodnymi zapachami lesnymi, w ktorych miesza sie zywica z macierzanka. Tego nie mozna jeszcze sfotografowac. Przy aucie spotykamy zabawnego goscia na rowerze w bialym tropikalnym stroju i w kapeluszu, miejscowego, ktory plynym angielskim wyjasnil nam jak trafic do kaninu Nevidio, gdzie kupic najlepszy ser i inne sekrety miejscowych obyczajow. Od niego dowiedzielismy sie, ze targ jest tylko w czwartki, wiec ruszylismy po zakupy; pomidory, brzoskwinie, warzony ser owczy, maslo zwane tu kajmakiem albo skorupem, oraz oczywiscie domasznia rakija sliwowa o debowym kolorku. Z pelnia znawstwa fachowo przewracam butle w dol i w gore, obswrwujac babelki. Targujemy cene (rakija po 5€), wracamy do auta, zjadamy cieknace sokiem sloneczne brzoskwinie, i jedziemy spelnic drugi punkt planu - Crvena Greda, skalne urwisko z ktorego roztacza sie widok na rdzenne gory Durmitoru z Bobotow Kuk na czele.

Dalszy ciag nastepnym razem albo kiedy indziej, bo dzisiejszego ranka musimy sie zbierac na wycieczke do Savnika, kanionu Nevidio, kanionu i monastryru Pivskiego.

Brak komentarzy: