poniedziałek, 14 września 2009

Dzien 11.

Co za dzien!

Przede wszystkim pogoda sie juz ustalila na poprawna. Slonce, troche
chmurek i nie za duzo upalu.

Cel: plaza Matala w zatoce Messaras na poludniowym wybrzezu. Jedziemy
w strone Heraklionu i tam skrecamy na poludnie.

Po drodze:

Agia Deka - tam kosciol 10 meczennikow scietych mieczem, piekne ikony,
sam kosciol do polowy zaglebiony w placyk;

Gortyna - 1 km dalej, ruiny miasta rzymskiego ze swiatynia Tytusa
(nominowanego przez Pawla), niewielkim amfiteatrem, kodeksem praw
wyrytym na murze, agora i akropol na wzgorzu ktory juz pominelismy;

Stamtad na polnocny zachod do Zaros, gdzie nad jeziorkiem z hodowla
pstragow u podnoza gor liczne tawerny; tam relaks na mrozona kawe i
sok wyciskany z pomaranczy, potem podejscie sciezka gorska wsrod
zapachow dzikiej szalwii i herbaty gorskiej do wejscia kanionu Gafari
prowadzacego w majestatyczne gory Psiloritis; u jego wejscia na
przeciwnym zboczu olbrzymi klasztor Agios Nikolaos, wygladal na nowy;

Dalej dwie perelki: klasztory XIV w. Moni Vrondisiou i Moni
Valsamonero, pierwszy z fontanna z plaskorzezba Adama i Ewy przed
wejsciem, pieknym dziedzincem, jedna cerkiew z dwiema nawami - starsza
nizsza i nowsza wyzsza, ze slicznymi freskami, druga malutka kapliczka
na uboczu; ten drugi znaleziony po bladzeniu ciasnymi uliczkami
Vorizia niestety juz zamkniety - sa tam freski podobno samego El Greco;

W drodze nad morze byly jeszcze ruiny minojskiego palacu Agia Triada i
miasta Faistos, ale tu niestety wiekszosc obiektow jest czynna do
15:00 - potem jest sjesta, a potem nocna fiesta - wiec tylko malutki
Agios Pavlos z X w. z czworokatnym baptisterium z IV w., i juz prosto
na plaze!

Plaza Matala slynna z tego ze polozona przy scianie pionowej osadowej
skaly z licznymi pieczarami, zostala przez nas uznana za
przereklamowana. Niewielka, z szarego grubego zwirowatego piasku,
strome zejscie do wody z brylami kamieni o ktore latwo bylo pokaleczyc
nogi, tym bardziej ze woda chyba po ostatnich deszczach i burzach byla
nieprzejrzysta, a fala spora. Tym niemniej nakapalismy sie do syta i
naodpoczywali na lezakach - bo slonce juz nie opalalo za mocno - aby
nabrac sil przed droga powrotna.

W miejscowosci Pitsidia tuz za Matala zjedlismy obiad, i pognalismy do
domu. W Heraklionie natrafilismy na korek wjazdowy spowodowany jak sie
okazalo odpustem w lokalnym kosciele, potem nas jakos GPS zamiast
wprowadzic na autostrade to wepchnal do miasta i mielismy okazje
przejechac wieczorowa pora przez samo centrum Heraklionu;

Wreszcie, tym razem droga nadmorska, dotarlismy do domu...

Krzysztof

Brak komentarzy: