basenie. Potem sniadanko - zdecydowalismy sie na wersje hotelowa.
Potem jeszcze basen w oczekiwaniu na spotkanie z rezydentka.
Ustalilismy na jakie wycieczki z oferty sie zapisac i kiedy wynajac
auto. Ale nie bede uprzedzac faktow bo nie bedziecie czytac.
Wreszcie wybralismy sie na plaze, gdzie cwiczylismy lezenie bykiem na
zmiane z kapiela w cudnie czystej, szmaragdowo-niebieskiej cieplutkiej
wodzie. Przy wejsciu troche wodorostow i skalnych zlogow. Potem
czysciutki piaseczek. Stojac po szyje nogi widac jak na wyciagniecie
reki.
Po poludniu wybralismy sie na spacer w glab ladu droga polna wsrod
gajow oliwnych, cyprysow, figowcow... Widzielismy drzewo chlebowe z
pysznymi strakami, granaty, sosnice, ze o palmach nie wspomne.
Wreszcie dotarlismy do starego Chersonissos (nie mylic z tym nowym
zatloczonym kurortem nadmorskim). W tawernie ktorych tu cala seria
przy ryneczku, zamowilismy pysznie przyrzadzona solę i doradę no i
oczywiscie salatke po grecku. Pysznie schlodzone biale wino z lodu.
Rozkosz!
Jeszcze dwie takie wioski, jedna za druga, sklepiki z pamiatkami,
haftowane obrusy, gliniane dzbanki, tawerna za tawerną. Urocze biale
podswietlone kosciolki.
Zmeczeni dotarlismy do zgielkliwego kurortu Chersonissos, pelnego
sklepow, aut, skuterow i wczasowiczow kochajacych ten zgielk.
Zlapalismy chyba ostatni autobus.
Dzien zakonczylismy... Kapiela w basenie!
Zdjecia potem.
Krzysztof
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz