poniedziałek, 7 września 2009

Dzien 5.

Dzis pobudka juz nie tak wczesnie; zdazylismy zjesc legalne sniadanko
i o 8:20 podjechal po nas autokar. Dzis w planie wycieczka na
zwiedzanie Rethymnonu i Chanii; mamy tez zajechac do slynnego
klasztoru Moni Arkadi.

Zdecydowalismy sie na zorganizowane zwiedzanie miast, liczac na
bogatsze informacje o zabytkach od pilota. O ile do zwiedzania
atrakcji Krety we wlasnym zakresie przygotowalem sie dosc starannie, o
tyle miasta - ktore zostawilem sobie na koniec - zostaly w detalach
pominiete.

Pogoda dzis troszke z chmurami, ale mamy nadzieje ze nie bedzie
deszczu, tylko okazje do ladniejszych zdjec.

Pozbieralismy wszystkich wycieczkowiczow przed Heraklionem i jedziemy
wygodna szosa - ale bynajmniej nie autostrada - wijaca sie wsrod
rudych skal i wzgorz - o pomaranczowej przerosnietej szarymi
kamieniami glebie - porosnietych zielonymi kepkami roslinnosci i
gnieniegdzie gajami oliwnymi. Jedziemy wzdluz polnocnego wybrzeza, tak
wiec morze cudownie zamyka widok z prawej strony.

Juz zjezdzamy do Rethymnonu, okrazajac go i podjezdzajac od strony
fortu weneckiego. Spod parkingu w porcie krotki spacer do miasta,
pilotka pokazuje najwazniejsze zabytki i atrakcyjne miejsca. Potem
sami - posileni espresso - bladzimy po urokliwie ciasnych uliczkach,
przeciskajac sie miedzy turystami, sklepikami, rozstawionymi wszedzie
stolikami kawiarnianymi; rowniez lokalni mieszkancy w najwezszych
uliczkach maja zwyczaj wystawiania przed swoje drzwi krzeselek, gdzie
siadaja, plotuja z sasiadami lub sklepikarzami z naprzeciwka,
popijajac kawe "po grecku" ustawiona na taborecikach.

Wszystkiego czasu do zwiedzania raptem poltorej godzinki, biegiem
wracamy do autobusu i jedziemy dalej do Chanii.

W Chanii program podobny. Zaczynamy od portu z piekna wieza latarni w
centrum zatoki na koncu falochronu, i z piekna galeria kamieniczek
wokol portu. Wsrod nich wyroznia sie pozostaly po panowaniu tureckim
meczet janczarow z charakterystycznymi kopulami, ale juz bez minaretu.
Potem galopem przez zatloczone centrum, mijamy charakterystyczna
swiatynie ortodoksyjna na placu otoczonym palmami, podziwiamy wnetrze
z drewnianym rzezbionym ikonostasem i ikonami w srebrnych koszulkach,
nawiedzamy dostepny przez brame i podworzec kosciol katolicki, aby
wreszcie dojsc przez slynna skorzana uliczke z milionem toreb i
portmonetek do hali targowej. Tam zaopatrujemy sie w ziola, sery oraz
rakomelo - raki z miodem.

Wracamy do upatrzonej wczesniej, w uliczce przyportowej, nastrojowej
restauracyjki ulokowanej w opuszczonych ruinach niegdysiejszej
kamienicy, w ktorej na rozowych scianach pelno pnacej zieleni, a w
srodku miedzy stolikami rosnie jesion, na ktorym od czasu do czasu
wrzeszcza cykady.

Nie bylismy wymyslni w potrawach, bo nie bylo czasu: tzatziki, musaka,
suflaki i bardzo dobre lokalne piwo Mythos. Zjedlismy z rozkosza, i
biegiem do autobusu; tylko dwie minuty spoznienia.

Teraz etap powrotny do Rethymnonu, a potem szosa lokalna do slynnego
klasztoru Moni Arkadi. Po drodze z chmury ktora krazyla nad nami,
spadl deszcz! Mam nadzieje, ze to nie pokrzyzuje nam planow na... Ale
nie uprzedzajmy faktow.

Gorska kreta droga wsrod skal wzdluz wawozu doprowadzila nas do
klasztoru - nie tylko miejsca kultu, ale i pamieci dramatycznych
wydarzen z 1866, kiedy to grupa kobiet, dzieci i starcow chroniona
przez oddzial powstanczy, aby nie ulec przewazajacym silom tureckim
oblegajacym klasztor, po ostatniej mszy wysadzila prochownie w
powietrze, grzebiac oblezonych i czesc oblegajacych we wspolnej mogile
tych kretenskich Termopil.

Pieknej urody barokowa fasada kosciola, dziedziniec otoczony budynkami
klasztornymi z pieknie ukwiecona pergola i mini-ogrodem różanecznym,
mnisi i pątnicy w czarnych strojach, a nade wszystko niezwyklej
pieknosci ikonostas rzezbiony w ciemnym drewnie, nastrojowe ikony na
scianach, a takze w muzeum przyklasztornym - wszystko to na dlugo
zapadnie w naszej pamieci.

W sklepiku zaopatrzylismy sie w albumik pamiatkowy oraz raki 45%
klasztornego wyrobu.

Uff! I po wycieczce. W domu bedziemy kolo 20:00. Blog pisze na goraco
w trakcie przejazdow, dlatego sie tak rozpisuje. Potem bedzie
gorzej... Ale nie uprzedzajmy faktow.

Krzysztof

Brak komentarzy: