poniedziałek, 8 czerwca 2015

Dead Horse Point

Na zakończenie pełnego wrażeń dnia nas oszolomil doszczętnie.

Po powrocie kolacja w restauracji włoskiej. Te na ogół sa bez pudła, jesli chodzi o smaki i naszą znajomość potraw. Meksykańskie sa tanie, ale mozna trafić na nie wiadomo co, a w tych autentycznych po angielsku mozesz nie pogadać. Myśmy raz jedli coś co się nazywa fajito (fachito) i było dobre. Oczywiście trzeba spróbować befsztyka (sirloin jest najlepszy) oraz żeberek (Full rack of baby back lub Half rack of baby back). Dobra jest także Cowboy beans - fasolka z wkładką mięsną.

Uwaga generalna. Ameryka jest huge, bo Amerykanie są huge, bo ich porcje jedzeniowe sa huge. Na trzeci dzien sie przekonaliśmy, ze wystarczy zamówić JEDNO drugie danie plus ewentualnie JEDNĄ sałatkę (bez wkładek mięsnych) ALBO JEDNĄ pizzę 12", nie więcej - i na ogół na dwie osoby będzie za duzo.

Uwaga ne tipy przy obiedzie: są one nie gestem szczególnej pochwały dla kelnera, tylko obowiązkowym standardem. Na rachunku wyszczególniony jest zawsze tax; do sumy końcowej należy dodać jego dwukrotność, z zaokrągleniem. W razie czego wydadzą reszty (change) tyle ile się zażyczy.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

amazing pasternaki