piątek, 15 listopada 2013

Dzień w Cao Bang - Jaskinia Tygrysa

Jaskinia ma długość 2 km, z czego tylko część jest przygotowana do zwiedzania poprzez wyłożenie chodnika betonowego i instalację świateł uwydatniających formacje skał wapiennych.

A jest co podziwiać: wachlarzowe kaskady, fałdziste spiętrzenia, potężne jak rzeźbione stalagnaty, niektóre iskrzące się w światłach; bogactwo form i kształtów wyżłobionych i wykapanych przez miliony lat, w kolejnych ogromnych komnatach przedzielonych węższymi przejściami, nie ma końca.

Jest tam także podziemna rzeka, gdzieś w czarnych czeluściach. 

Zauroczeni opuszczamy jaskinię drugim, gornym wyjsciem i wracamy do przydroznej kafejki, gdzie szykujemy piknikowy lunch z zaopatrzenia przygotowanego przez naszego pilota.

W międzyczasie z pochmurnego i dość rześkiego dnia zrobiło sie slonecznie, a nawet upalnie!

Dalej w drogę! Aby się nie nudziło, zatrzymujemy się w przydrożnym warsztacie kowalskim, gdzie obserwujemy pracę chłopaka wykuwającego sierpy, maczety i poręczne tasaki, niestety zbyt ciężkie, aby brać na pamiątkę do domu.

Drugie zatrzymanie we wiosce, gdzie zachodzimy do przygodnego domostwa aby zapoznać się z życiem wioskowym mniejszości Tajów. Domek na palowej konstrukcji, w przyziemiu bydło i świnie, na pięterku jednopokojowa część mieszkalna. Akurat córka starszej pani domu wczoraj miała wesele, więc dom był przystrojony na ta okazje; jej brat, lekko jeszcze zmęczony, z wszystkimi sie wylewnie przywitał, zaś jego żona z córeczką - no i jej babcią - z pewnym zawstydzeniem pozostały nam do zdjęć.











Krzysztof

Brak komentarzy: