piątek, 22 listopada 2013

Uzupełnienie do Halong

Droga do Halong dzięki wizycie w centrum handlowym dla turystów oraz krótkim postoju na lokalne spiralne wyrzeźbione ananaski, minęła szybko, i wjechalismy mostem na wyspę skąd startują wszystkie rejsy wycieczkowe. Wyspa ta, własność jakiegoś miliardera, jest zabudowywana w stylu Las Vegas kopiami słynnych budowli z całego swiata - jest opera w Sydney, jest Biały Dom, w budowie są Petronas Towers.

Tu dostaliśmy sie w sprawne zęby maszynki do mielenia turystów - przewiezieni motorowką i wprowadzeni na statek, przywitani przez zaloge i posadzeni od razu przy lunchu, plyniemy wsrod tysiąca gór - wysp ostańców krasowych o fantastycznych kształtach.

Przydzielono naszej grupie kabiny na głównym pokładzie; dwie małżeńskie kabiny sa na rufie i maja własne balkoniki. Statek jest nieduży i mieści około 60 turystów.

W trakcie lunchu juz przejechaliśmy poł zatoki i jeszcze nie zdążyliśmy dobrze sie nazachwycac widokami - szkoda, ze pochmurnymi i trochę mglistymi, ale pocieszamy sie ze przynajmniej nie pada (nie mówiąc o tajfunie) - a juz trzeba schodzić do motorówki która nas zawozi do pierwszej atrakcji: Amazing Cave, czyli Zachwycajaca Jaskinia.

Wysadzeni pod wyspą - górą, wspinamy sie w kolejce rzeszy turystów po schodach do wejścia do jaskini. Rzeczywiście Zachwycajaca, bo składa sie z trzech kolejnych komnat, każda kolejna większa od poprzedniej; ostatnia jest juz niezmiernie rozległa. Wszystkie doskonale podswietlone, prezentując w kolejnych stanowiskach fantastycznie różnorodne naciekowe formy skalne.

Po zachwycajacym spacerze wzdłuż jaskini wychodzimy drugim górnym wyjściem na zewnątrz, podziwiając panoramę zatoki z wysoka.

Krótka przerwa na przemieszczanie statku w miejsce drugiej atrakcji - mini plaża na nawiezionym chyba piasku przy kolejnej wyspie, oraz możliwość trekingu na szczyt wyspy w celach widokowych po stromej piargowej ścieżce; niestety, widoki o pochmurnym zmierzchu, a po powrocie na dół kąpiel juz po ciemku.

Wracamy na statek, tam zmontowane na gornym pokladzie party z soft-drinkami i owocami oraz muzyką z głośników. Nawet sie udały wspólne tańce.

Na wieczór obiad, jak zawsze z wielu różnorodnych dań; w trakcie atrakcyjny pokaz gotowania krewetek.

Kontunuujemy wieczór w naszych połączonych kabinach małżeńskich na rufie, gdzie ja snuję tematycznie na czasie wspomnienia ze swych morskich podróży. Dookoła nas w zatoce wsrod skał doliczylismy sie co najmniej kilkadziesiąt statków pasażerskich różnej wielkości; masówka do potęgi!

Rano o świcie fotoamatorzy szukają bezskutecznie wschodu słońca, potem jeszcze przed śniadaniem ćwiczenia Tai-Chi według wskazówek mlodziutkiej instruktorki w białym kimonku; po wstępnej rozgrzewce coraz bardziej skomplikowane asany w naszym wykonaniu muszą naprawdę zabawnie wygladac!

W trakcie śniadania plyniemy do kolejnej atrakcji: groty XXX. Znow motorowką doplywamy do pomostu na wodzie, skąd startujemy - po oczekiwaniu w stloczonej kolejce na pomoscie, gdzie piloci z roznych grup walczą o pierwszenstwo dla swych podopiecznych - wieloosobowymi łodziami z wioslarzem, a chętni klasycznymi kajakami, na rejsik do zatoki, do której prowadzi przejście pod skalnym stropem.

Po przeplynięciu romantycznego przesmyku, zatoke opływamy dookoła, podziwiając pietrzace sie nad nami skały. Dotatkową atrakcją są smigajace po salach i drzewach małpy, którym udało sie wytresowac ludzi: wystarczy potrzasnac gałęziami na drzewie, a juz podpływa łódź z turystami, którzy rzucają banany; ale radocha!

Wracamy łodzią pod skalnym przeswitem na pomost, przeciskamy sie przez następnych żądnych atrakcji turystów do naszej motorówki i wracamy na statek.

Tam pokaz przyrządzania sajgonek z drobno posiekanych warzyw i mięsa zawijanych w papier ryżowy; wszyscy ćwiczymy na dostarczonych surowcach, a potem zjadamy wraz z innymi potrawami w ramach lunchu.

No i koniec naszego trochę pochmurnego rejsu na tempo po zatoce Ha Long. Motorowką wracamy na ląd. Jeszcze "tylko" w drodze powrotnej busem jeden postój w farmie hodowli pereł oczywiście z okazjami do zakupu, drugi postój znowu w turystycznym centrum handlowym z suwenirami, i trzeci postój wsrod pól z uprawami warzyw i krzątającymi się przy ich uprawie wieśniakami.

Po powrocie do Hanoi czeka nas jeszcze teatr wodnych kukielek, wreszcie uroczysta kolacja pożegnalna z naszym pilotem Kenem, który był nam przydzielony na północny Wietnam.

W hotelu czeka nas pakowanie przed lotem do Da Nang, więc na spotkania nadprogramowe juz nie starcza czasu.


Krzysztof

Brak komentarzy: