Hanoi po kolei
Początek zwiedzania troche opóźniony. Juz myśleliśmy ze włączono jakieś emergency i zawieszono wycieczki, ale po kawie ruszylismy.
Troche pochmurno, troche pada, potem przestaje, cwiczylismy zakładanie i zdejmowanie peleryn na czas.
Najpierw mauzoleum Ho Chi Mina ze zmiana warty, jego rezydencja reprezentacyjna po Francuzach nieuzywana i prywatna w domku na palach.
Potem dalsze części standardu: pagoda na jednej kolumnie w podzięce dla Buddy za syna wysnionego przez cesarza, Świątynia Literatury wraz z XI wiecznym uniwersytetem konfucjanskim ksztalcacym elity władzy - jest co podziwiać!
Potem mniej standardowo: na lunch zupa z wołowiny w lokalnej jadlodajni na małych stoleczkach - pycha! Na deser kawa wietnamska w lokalnej kafejce - świetna robusta! Jeszcze lokalne piwo z kija - klimaty niepowtarzalne!
Po zwiedzeniu eleganckiej dzielnicy francuskiej z bankami i super hotelami w kolonialnych budynkach, szalonym przejeździe rikszami przez uliczki handlowe pełne kolorytu - świątynia na jeziorze z pięknym mostem, wreszcie elegancka kolacja tradycyjnie z wielu dań, gdzie zamowilismy wino.
Dzien sie nie skończył: wieczorem wsiadamy do pociągu nocnego do Lao Cai; przed snem świętujemy szczęśliwe rozminięcie sie z tajfunem opijając trudy dnia.
Noc w stuku pociągu była ciężka; dojezdzamy juz na miejsce, skąd mamy ze 100 m npm busikiem dojechać do Sa Pa na 1300 m npm.
Moze w hotelu gdzie mamy sie odswiezyc i zjeść śniadanie, bedzie jakieś wifi.
Jest!!!
Krzysztof
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz